piątek, 17 września 2021

"Wielkim przywilejem jest znalezienie osoby, z którą czujesz się szczęśliwy"- wywiad z Beatrice

W październiku 2017 roku w Vanity Fair ukazał się wywiad z Beatrice Borromeo - "nietypową arystokratką", jak określił ją magazyn. Sama zainteresowana powiedziała kategorycznie: "Ani ja nie jestem hrabiną, ani Pierre nie jest księciem."

revistavanityfair.es

Jest koniec sierpnia, godzina 9.30. Poranek w Monako jest upalny i wilgotny. Beatrice punktualnie przybywa na spotkanie. Włosy związała w koński ogon, ma na sobie jeansy i białą koszulkę. Nie ma ani grama makijażu. Pozostaje niezauważona przez gości i turystów, znajdujących się aktualnie w hotelu. Nikt nie powiedziałby, że jej mąż jest siódmy w linii sukcesji do tronu Monako.

Odmawia odpowiedzi na pytania dotyczące teściowej. "Mogłabym powiedzieć wiele dobrego o mojej teściowej, ale jest bardziej narażona [na uwagę mediów] niż by chciała, dlatego z zasady nie mówię o niej."

Beatrice należy do wpływowej włoskiej rodziny. Jest córką hrabiego Arony - Carlo Ferdinando Borromeo i Paoli Marzotto, córki stylistki Marty Marzotto i hrabiego Umberto Marzotto, potomka jednego z najważniejszych włoskich imperiów włókienniczych. W jej drzewie genealogicznym jest nawet kardynał. "Dorastałam na wsi z moim ojcem. Moja matka przyszła, a potem odeszła. Później, gdy miałam 8 lat zamieszkałam z nią w Mediolanie. Gdy miałam 16 lat opuściłam dom, ponieważ nie dogadywałyśmy się."

Beatrice jest najmłodszą z pięciorga rodzeństwa: Isabelli, Laviny, Carlo i Matilde. "Carlo, Matilde i ja dorastaliśmy razem, bo dzieliła nas najmniejsza różnica wieku. Teraz rozmawiam z siostrami przynajmniej raz w tygodniu. Jesteśmy cudownie zjednoczoną rodziną pomimo tego, jak byliśmy wychowywani."

Złe relacje z matką w okresie dojrzewania spowodowały, że już od najmłodszych lat Beatrice szukała swojego życia. "Od 16 roku życia do czasu wprowadzenia się do Pierre'ea mieszkałam sama. Pracowałam jako modelka, np. podczas Tygodnia Mody w Mediolanie. Kilka razy w roku brałam udział w kampaniach reklamowych. To pozwalało mi płacić czynsz i kontynuować naukę. To było zabawne doświadczenie, które jednocześnie pozwalało mi zarabiać pieniądze."

Zapytana, co pamięta z tamtych czasów, odpowiada: "Były bardzo niepewne. Pamiętam, że kiedy pozowałam do sesji, byłam trochę zawstydzona. Szczerze mówiąc, zawsze czułam się nie na miejscu. Gdyby nie babcia [Marta Marzotto], nie weszłabym w ten świat. Pamiętam, jak kiedyś zadzwoniła do swojej koleżanki z Blumarine i powiedziała 'musisz poznać moją wnuczkę'. Nie miała skrupułów, świetnie się przy tym bawiła. Przychodziła na pokazy, siadała w pierwszym rzędzie. Krzyczała i klaskała na mój widok, a ja umierałam ze wstydu. Była moim fanem numer 1."

revistavanityfair.es

Przeskok z wybiegów do telewizji nie zajął dużo czasu. Michele Santoro, jeden z najbardziej szanowanych dziennikarzy we Włoszech, zaproponował Beatrice współpracę ze swoją sekcją w programie debat w telewizji publicznej. "Miałam wtedy 19 lat. Udzieliłam wywiadu Corriere della Sera, w którym ogłosiłam się ateistką i lewicowcem, a także zaatakowałam Berlusconiego. Mój ojciec nie rozmawiał ze mną przez trzy tygodnie. Nie żałuję, że udzieliłam takiego wywiadu" Zapytana o to, czy jej rodzina wolałaby, by tego nie robiła, odpowiedziała: "Moja rodzina jest całkiem... Mój 82-letni ojciec nie rozumie potrzeby mówienia innym tego, co myślisz. To było widoczne zwłaszcza wtedy, gdy byłam młodsza. Teraz nic już nie mówi, bo zrozumiał, że to przegrana sprawa. Nienawidzę tego co politycznie poprawne i hipokryzji tych, którzy nigdy nie opowiadają się po żadnej ze stron, nie mają zdania i dostosowują się jak kameleon, by ratować swoje interesy. Gdy byłam mała, Berlusconi był dla mnie jak antychryst. W ostatnich latach prawie stał się bufonem, a to wcale nie jest zabawne. Powiedzenie czegoś przeciwko Berlusconiemu było trudne, a Santoro można było powiedzieć wszystko."

We wspomnianym wywiadzie Beatrice powiedziała też, że monarchia i arystokracja są czymś anachronicznym. Oto jak się do tego odniosła: "Rozumiem, że może się to wydawać prowokacją, ale tytuły szlacheckie we Włoszech zostały zniesione w ubiegłym stuleciu, dlatego moje stwierdzenie było technicznie poprawne. W przeciwnym razie, we Włoszech nadal panowałby Savoy. Ojciec - Vittorio Emanuele di Savoia - morderca uniewinniony przez francuski wymiar sprawiedliwości; czy syn - Emanuele Filiberto, który w pełni wykorzystuje swoje nazwisko, bo nie potrafi robić nic innego... Zadenuncjowali mnie, ale właśnie wygrałam z nimi proces. Jeśli to monarchia, którą powinniśmy mieć we Włoszech to..."

Ekspozycja publiczna stała się dla Beatrice mieczem obusiecznym. Częste pokazywanie się na balach spowodowało wiele negatywnych komentarzy: "Przez długi czas nie rozumiałam, dlaczego ludzie są w stosunku do mnie tacy nieufni. Wydawało mi się to niesprawiedliwe, bo pomimo rodziny, którą miałam, sama pracowałam i zarabiałam około 1100 euro miesięcznie, sama się utrzymywałam i nie prosiłam nikogo o przysługi. Wszyscy myśleli, że wszystko mam podane na srebrnej tacy, a ja nieustannie powtarzałam, że moje życie jest takie jak każdego innego. Tak było przynajmniej na 90%. Dopiero kiedy byłam starsza zdałam sobie sprawę, że mieli rację. To prawda, że prowadziłam całkiem normalne życie, ale mogłam też wyjechać na wakacje do wspaniałego domu mojego ojca, albo odwiedzić babcię w Nowym Jorku i pójść z nią na imprezę. To nie jest dostępne dla wszystkich. Kiedy byłam mała, chciałam być każda inna dziewczynka, ale w rzeczywistości nie mogłam."

Odnośnie swojego obecnego życia Beatrice mówi w następujący sposób: "Pierre jest mądry, miły... Nawet gdyby nie należał do rodziny Grimaldi, nadal byłby fantastycznym facetem. Trudno było się w nim nie zakochać. Jasne, nasze życie nie jest całkiem normalne. Odejście z pracy i osiedlenie się w Monako było poświęceniem z mojej strony, ale zrobiłam to, ponieważ mój mąż tu mieszka, stąd prowadzi swoje firmy i to on zarabia więcej z naszej dwójki. Wcześniej dawałam pierwszeństwo pracy, ale odkąd wyszłam za mąż, praca zeszła na dalszy plan. Pochodzę z rodziny, która sprawiała, że w dzieciństwie bardzo cierpieliśmy, bo nie wiedziała jak radzić sobie z problemami w dorosły sposób. Dlatego ważne jest dla mnie, by chronić swoją rodzinę i być zjednoczonym."

Para pobrała się w 2015 roku. Poznali się siedem lat wcześniej w sali elitarnego Uniwersytetu Bocconi w Mediolanie, gdzie Beatrice studiowała prawo, a Pierre ekonomię. Pierwsza ceremonia - cywilna - miała miejsce w ogrodach Pałacu Książęcego w Monako, na oczach siedemdziesięciu bliskich krewnych i przyjaciół. Tydzień później, na jednej z wysp należących do ojca Beatrice, odbyła się ceremonia religijna. "Marco Travaglio - redaktor Il fatto quotidiano, gazety dla której wtedy pracowałam - został zaproszony na nasz ślub i podczas wesela, pół żartem pół serio, powiedział mi, że muszę zrobić wywiad z bardzo ważnym sędzią mafijnym. Pomyślałam 'cóż, ogólnie rzecz biorąc, ślub dobiega końca.' Poszłam więc do pokoju i przeprowadziłam ten wywiad. Mój mąż przyszedł i powiedział, że zwariowałam. W końcu rozmowa została opublikowana w gazecie już następnego dnia."

revistavanityfair.es

Po ślubie Beatrice opuściła Mediolan i zamieszkała z mężem w Monako. "Nie mieszkamy w Pałacu! To obiektywnie dość małe mieszkanko, w pobliżu Muzeum Oceanograficznego. Jedną z wielkich zalet Księstwa jest zakaz paparazzi. Mieszkanie w Monako, gdy byłam w ciąży, było wielką ulgą. Niestety pisanie stąd do gazet było niemożliwe, dlatego skupiłam się na kręceniu filmów dla włoskiej telewizji."

"Pierre nieustannie mówi mi, żebym uważała. Ja powtarzam mu to samo. Pierre ma absurdalne życie. Rano wsiada na katamaran, po południu nurkuje, potem jedzie na szkolenie, później prowadzi pięć różnych firm. Oboje szanujemy nasze przestrzenie osobiste. Rodzina jest zawsze na pierwszym miejscu. Moja praca jest dla mnie pasją, tak jak dla niego żeglarstwo. [zapytana o synka, Stefano, odpowiedziała] Jest taki sam jak ja."

"Czasami myślę o tym, jakie mam szczęście, że stworzyłam prawdziwą rodzinę z kimś, komu całkowicie ufam, że kochamy się od prawie dziesięciu lat i wiem, że przetrwa to całe życie. Ale to intymny aspekt mnie uszczęśliwia, a nie to, co wokół. Mieszkanie w Monako nie jest plusem, to prostu nasze teraźniejsze życie. Wielkim przywilejem jest znalezienie osoby, z którą czujesz się szczęśliwy."

revistavanityfair.es

Wywiad: revistavanityfair.es

7 komentarzy:

  1. W końcu ktoś, kto mówi otwarcie o swoich poglądach bez słodkopierdzącej poprawności. Cenię również to, że przyznaje, że faktycznie ma lepiej/łatwiej w życiu pod niektórymi względami (w końcu nic w tym złego) i nie ukrywa pomocy bliskich jak np. babci. Już za dużo było gwiazdek twierdzących, że w karierze absolutnie nikt im nigdy nie pomógł, a wszystkie zlecenia spadły jak z nieba - to tworzy nierealistyczny obraz showbiznesu. Ogółem z wywiadu wyłania się naprawdę nietuzinkowa osoba. Dzięki! :D PS pytanko do autorki - co sądzisz o ostatnich wypowiedziach Alberta i jego stanowczych prośbach, żeby nie robili sensacji w sprawie Charlene?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że książę Albert ma prawo być już zdenerwowanym na ciągle pojawiające się komentarze na temat jego małżeństwa (bo to przecież o to chodzi). W ogóle mu się nie dziwię. Chciałam o tym napisać w osobnym poście, ale poruszę ten temat tu, w komentarzu, bo szczerze mówiąc sama mam go dość i szkoda mi księżnej, że ciągle robi się z niej czarną owcę rodziny. Wszyscy wiemy, że przebywa teraz na rekonwalescencji, ostatnio doznała powikłań i trafiła do szpitala. Jej stan się poprawił, ale wcześniej było naprawdę źle. Księżna stara się teraz częściej dodawać zdjęcia na swój Instagram, żeby obserwatorzy mieli bieżące informacje, sporo jest tam rodzinnych fotografii. Mimo tego zbiera krytykę, że nie ma jej z Albertem. Zarówno książę, jak i księżna są tym zmęczeni. Albert, w wywiadzie, odniósł się do wszystkich plotek na temat rozwodu, separacji itd. Powiedział, że księżna nie wyjechała z Monako rozwścieczona ani nie pojechała „na wygnanie”. W Internecie „życzliwi” nieustannie komentują, że to początek końca ich małżeństwa. Char wyjechała do RPA działać w sprawie swojej Fundacji, miała tam spędzić dwa tygodnie. Dodatkowo na pewno księżna nie jest w tyle z komentarzami, przecież pod jej zdjęciami na Instagramie pojawiały się teksty krytykujące jej zachowanie czy to że wymyśliła chorobę. Myślicie, że to w żaden sposób na nią nie wpływa? Ona to czyta, zresztą sama kiedyś mówiła, że wie co o niej piszą. Książę też dodał, że to bardzo szkodliwe, dlatego nie chce narażać żony i stanowczo stawia sprawę. Sam zresztą ma przykład z domu rodzinnego. Jego siostry (bo on zdecydowanie mniej) były wręcz nękane przez paparazzich, co mocno odbiło się na zdrowiu psychicznym księżniczki Stephanie, bała się wychodzić z domu, trzeba było stosować różne triki żeby nikt się nie domyślił, kto np. jedzie autem. Wiem, że miała wtedy kilka/kilkanaście lat, ale to przykład na to, jak presja otoczenia wpływa na innych.

      Usuń
    2. Charlene przed ślubem przecież też zachowywała się zupełnie inaczej. Od momentu, gdy ogłoszono ją ‘najsmutniejszą księżną świata’ i rozpoczęła się na nią nagonka, księżna czuje ogromną presję, może dlatego więcej działa poza kamerami, bo wie, że nie będzie oceniana tak, jak gdyby robiła to wszystko przed obiektywami. Przecież ciągle pojawia się krytyka, nawet jeśli przenosiłaby góry, to i tak znalazłby się malutki element, za który zostałaby skrytykowana. Wiem, że tu pomyślicie, że przecież inne księżne na pewno miały gorzej, a Monako to w ogóle takie małe księstwo, że nikt nie powinien się tym przejmować, ale każdy człowiek jest inny. Jeden ma nerwy ze stali i potrafi się nie przejmować wymyślonymi rzeczami na swój temat, a inny będzie to nosił w sobie. Charlene należy do tych bardziej wrażliwych. Wyobraźcie sobie teraz, że ktoś puszcza jakąś straszną plotkę na wasz temat, a wy musicie z nią żyć przez 10 lat i udawać, że wszystko jest okej i w ogóle was to nie rusza, pomimo faktu, iż ludzie za waszymi plecami lub nawet prosto w twarz obśmiewają was i negują wszystko co robicie, bo przecież ktoś kiedyś powiedział, że zrobiliście to i to. Nic przyjemnego. A artykuły, jakoby Charlene była niesamowicie nieszczęśliwa w małżeństwie, uciekała przed mężem i była z Albertem tylko dla pieniędzy (a przed ślubem próbowała uciec) są dla mnie niewyobrażalne. Oni przez ponad dekadę żyją z tą łatką: Char z łatką najsmutniejszej księżnej świata, która męczy się w związku, a Albert z łatką księcia playboya, który zmusza swoją żonę do życia na świeczniku. Nie wiem ilu z tych hejterów odnotowało, jak wiele książę i księżna zrobili dla Księstwa i swoich Fundacji, działają bez przerwy, tworzą nowe inicjatywy, pozyskują fundusze, reklamują to wszystko. I co z tego? No nic, dla wielu to nic nie znaczy… Założę się, że żadne z was nie chciałoby być postrzeganym w ten sposób, a mimo tego wiele osób robi wszystko, by jeszcze bardziej im „dołożyć”. Książę i księżna to tylko tytuły. Należy pamiętać, że za nimi kryją się zwykli ludzie, a nie roboty, którzy tak jak my mają lepsze i gorsze dni, też mają problemy, a przede wszystkim mają uczucia.

      Usuń
    3. To jest temat rzeka. Obserwuję na wielu stronach zwroty w stronę Char i naprawdę nie mogę się nadziwić jak jeden wymyślony tekst o tym, że rzekomo próbowała uciec, nakręcił spiralę hejtu. To jest straszne. Zupełnie nie dziwię się księciu, że wystosował tak stanowcze prośby. Zgadzam się z nim w 100%.

      Przepraszam, ale musiałam to rozdzielić na kilka komentarzy, Blogger nie chciał wczytać takiej ilości tekstu ;)

      Usuń
    4. W porządku, dziękuję za tak obszerną odpowiedź :) Ja również nie dziwię się reakcji Alberta, więc bardzo zaskoczyło mnie wiele komentarzy na innych stronach, jakoby te słowa były potwierdzeniem, że "skoro Albert mówi, to znaczy że coś jest na rzeczy, że coś ukrywa". Dla mnie był to bardziej koniec cierpliwości na nieustanne plotki, którymi cała rodzina jest pewnie zmęczona.

      Usuń
  2. Bardzo lubię Beatrice i widzę, że jesteśmy do siebie bardzo podobne (w sposobie myślenia/postrzegania świata). Od razu wiedziałam, że to kobieta z jajami po tym właśnie wywiadzie z mafiosą. Nikt jej niczego nie wmówi i zna swoją wartość. Co do okresu modelingu to dobrze, że z tego zrezygnowała i coś sobą reprezentuje w odróżnieniu od szwagierek, które nie robią praktycznie nic albo wykonują zajęcia typowe dla potomstwa gwiazd show-biznesu. Cenię ją tak samo ogromnie jak Letizię i Maximę, a zwłaszcza te drugą.
    To prawda, co mówi o związku, że to wielki przywilej, ale jednocześnie dziwi mnie jej pewność, że będą ze sobą już zawsze. Tego nie można być pewnym. Niemniej życzę jej, żeby tak właśnie było.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawy wywiad.Dziekuję za przybliżenie osoby Beatrice. Co do księżnej Charlene to w 100 procentach podzielam ocenę wyrażoną w komentarzach. Szkoda, że również prasa w Polsce np Viva publikuje bzdurne teksty o księżnej wprowadzając w błąd czytelników. Czy nie można tego zmienić?

    OdpowiedzUsuń

Dodając komentarz wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych osobowych, które w nim zawarłeś. Dane przetwarzane są wyłącznie w celu opublikowania komentarza na blogu, jak również w celach statystycznych.